Czasami idę na zakupy i nie kupuję nic, bo żadne warzywo z targowych półek nie przemówiło do mnie. Wtedy wracam do domu z pustymi rękami, wiedząc, że za chwilę, gdy z burczącym brzuchem otworzę lodówkę, będę srogo żałować, że nie wzięłam choćby szpinaku (co z tego, ze jadłam go przez ostatnie 5 dni).
Dziś jednak, pomimo nieudanych zakupów, nie poszłam do pracy głodna. A wszystko za sprawą peruwiańskiego wybawcy, który przyrządził wyśmienity posiłek i mnie nim obdarował. Także, jeśli masz problem z szukaniem jedzenia, poszukaj sobie współlokatora z Peru ;p
ŚNIADANIE
- wczorajsza jaglanka (patrz na śniadanie tutaj) wzbogacona domowej roboty jogurtem sojowym przyrządzonym przez peruwiańskiego wybawcę.
Pośniadanie
- kawa z mlekiem sojowym
OBIAD
- peruwiańskie danie: ryż pełnoziarnisty + ziemniaki + pomidory + fasolka szparagowa + orzeszki ziemne + przyprawy (jakieś ;p)
- kiszona cukinia
Poobiad
- kawa z mlekiem sojowym
Podwieczorek
- kawałek czekolady 64% Wedel (moja ulubiona)
- migdały prażone
- ciastka zbożowe z żurawiną Sante
KOLACJA
- sałatka w sosie balsamicznym: papryka + pomidor + awokado + kiełki fasoli mung + natka pietruszki + pestki dyni + orzechy włoskie + soczewica żółta + rzodkiewka + oliwki czarne
Pokolacja
- piwo + migdały prażone + chipsy solone (bo piątek piątunio ;p)
24.05.2019
Autorka: eMCe